piątek, 4 lipca 2014

Jeśli Erasmus, to dlaczego właśnie na Sycylii?

Moja przygoda z Erasmusem zaczęła się trochę więcej niż 2 lata temu. Wiadomo... cała papierkowa oprawa zaczyna się dużo wcześniej. Miejsce docelowe powinno być wybrane jako jedna z pierwszych (o ile nie najważniejszych) rzeczy.
Pierwotnie miałam jechać na Sardynię. Mało turystów w okresie zimowym, mało atrakcji w okresie zimowym, mało.... za mało zdecydowania. I tak właśnie padło na Sycylię. Z braku laku, dobry kit. Nie ta wyspa, to inna, a Sardynia jak kocha, to poczeka.
Miejsca na Sycylię były 2. Akurat - jedno dla mnie, drugie dla mojej przyjaciółki Joanny. No i tak właśnie złożyłyśmy te papiery na Erasmusa i czekałyśmy na odpowiedź.
Odpowiedź przyszła - jedziemy na Sycylię!!! No i się zaczęło.
Szaleństwo, wielka radość, planowanie, podróże w czasie (i umyśle), przewidywanie przyszłości. Zrobimy to, pojedziemy tam, kupimy to, zjemy to ecc, ecc.
Moja ogromna radość (w końcu marzenie i długo oczekiwany cel został osiągnięty), mojej mamy potężna panika: "Ale jak to? Jesteś pewna, że na Sycylię? To już lepsza była ta Sardynia, przynajmniej bezpieczna. A nie można tego jeszcze zmienić? No ale wiesz, nie musisz nigdzie jechać". I tak do dnia wyjazdu.
Wiadomo, stereotypy krążą i zataczają koło i tak jest też z dobrymi nowinami i plotkami.
Pytanie nr.1: "A nie boisz się Mafii?" rozwaliło mnie na łopatki i robi to do tej pory, niezmiennie.
"No ale wiesz jak tam jest gorąco" - w zimie wytrzymujemy w temperaturze -20stopni i jakoś nic się nie dzieje, więc nie rozumiem przejęcia.
No i ogólnie tak to leciało... nasłuchałam się tych bredni, których przy oklaskach i pochwałach mojej/nie mojej decyzji było zdecydowanie więcej; musiałam bronić swojego wyboru jak lwica i nie dać się namówić na zrobienie głupoty. No i nadszedł w końcu ten pamiętny wrzesień 2012, no i poleciałam.
Ogólnie rzecz biorąc, patrząc z perspektywy czasu, nie zamieniłabym Catanii na żadną hiszpańską Barcelonę, niemiecki Berlin czy francuski Paryż. Nawet Rzymowi powiedziałabym stanowcze "NIE!".
Sycylia zimą ma mało turystów, trochę więcej atrakcji i grono otwartych i pozytywnych mieszkańców, którzy pomogą Ci jak mało kto.


środa, 2 lipca 2014

Sycylijskie przemyślenia

Pamiętam, że od zawsze (do momentu wyjazdu na wyspę), już jako mała dziewczynka, gdy słyszałam słowo "Włochy" to w głowie pojawiały się typowe obrazy t.j.: słońce, morze, luksus, pizza. Gdy jednak padało słowo "Sycylia" to pierwsze skojarzenie było bardziej bliskie czemuś egzotycznemu i niebezpiecznemu.
Nie wiem dlaczego tak było, a u co poniektórych jest tak do tej pory. Nie zastanawiamy się jak żyją ludzie na tym skrawku lądu, który teoretycznie należy do Włoch i jest regionem autonomicznym. Nie myślimy, czy są inni od nas, czy ich mentalność jest inna od naszej. Większość ludzi uznaje ich za nierobów i mafiosów, którzy cały dzień siedzą w barze pijąc 10-te z kolei espresso.
Nie wiemy, a może i nie chcemy wiedzieć, że dialekt sycylijski ma kilkanaście swoich "poddialektów" (dialekt catanese różni się od siracusano, ten z kolei od ragusano i ennese, a ennese ma się nijak do palermitano, messinese i trapanese itd, itp); że już w czerwcu temperatury dochodzą do 40stC, czy że aż do lat 50-60 XX wieku ponad 80% sycylijczyków nie umiało czytać i pisać.
Tak sobie myślę, że czasami trzeba zagłębić się w kulturę i historię danego kraju (w tym wypadku chodzi mi Sycylię), żeby zacząć rozumieć. Rozumieć ludzi i ich życie, rozumieć kulturę, cywilizację i jej rozwój, rozumieć kuchnię. Rozumieć po prostu... i zacząć doceniać to, co się ma i gdzie się żyje.
Bo mimo, że kocham Sycylię i jej mieszkańców, to mieszkanie na wyspie nauczyło mnie przede wszystkim trzech najważniejszych rzeczy: szacunku, pokory i nieoceniania ludzi po pozorach.

piątek, 21 lutego 2014

Etna

"Kiedy bogowie olimpijscy przy pomocy niezawodnego Heraklesa pokonali zagrażający im ród gigantów, matka pokonanych olbrzymów - bogini Gea, dysząc pragnieniem zemsty, wydała na świat najstraszliwszego potwora wszystkich czasów. Olbrzym ten, imieniem Tyfon, sięgał głową gwiazd, gdy zaś rozpostarł ramiona - palcami lewej ręki dotykał wschodu słońca,a prawej zachodu. Tułów miał ludzki, ale pokryty pierzem, zamiast nóg kłębiły się sploty wężów, z paszczy ciekła wrząca smoła, a ze ślepi buchały płomienie.
Gdy ów przerażający stwór stanął u niebieskich wrót Olimpu, wszyscy bogowie pierzchli w popłochu do Egiptu. Tylko nieustraszony Zeus sam stawił czoła Tyfonowi. Zadał mu żelaznym sierpem tak celne ciosy, że zbroczony krwią potwór opadł zupełnie z sił. Wówczas Gromowładny przywalił go wśród Morza Śródziemnego wyspą Sycylią.
Pokonany gigant nie dał jednak za wygraną - co pewien czas zbiera siły i próbuje wydobyć się spod przygniatającej go wyspy. Gdy wstrząsa swym potężnym cielskiem i ciska płomienie z oczu - ziemię sycylijską przebiega drżenie, a z kraterów Etny wydobywa się ognista lawa."
cyt. "Sycylia w kalejdoskopie historii i legendy" J. Olkiewicz

niedziela, 9 lutego 2014

Sicilia bedda.

Sycylia... już sama nazwa przynosi na myśl pewne określone obrazy. Ulice, ludzi, typową dla tego regionu roślinność, architekturę.
Sycylia... chaos, zbiorowisko kultur uwarunkowane najazdami i podbojem tych ziem, tradycja.

Catania, Castel Ursino

Palermo, La Cattedrale metropolitana della Santa Vergine Maria Assunta

Catania, Università degli Studi di Catania (Benedettini)

Catania

Gela

Palermo

Palermo

Siracusa

Catania

środa, 29 stycznia 2014

Ludzie (cz.1)

Jak wiadomo najważniejszym elementem miejsca, do którego jedziemy są ludzie. To oni tworzą jego specyficzną atmosferę. To dzięki nim poznajemy nie tylko tradycje, kuchnię czy historię, ale również (a może przede wszystkim) kulturę danego terytorium.

Na Sycylii to właśnie ludzie są najważniejsi. Poznając ich uczymy się innego spojrzenia na świat, ale zauważamy też, że Sycylijczycy wydają się być niekiedy bardzo podobni do nas, Polaków.

Przede wszystkim są niezwykle gościnni. Nie wiem, czy skłoniły ich do tego liczne najazdy i podboje, bieda i chęć podzielenia się wszystkim co mają, czy może taka jest właśnie ich tradycja. Jedno jest pewne - w Polsce swego czasu bardzo popularne było powiedzenie "Zastaw się, a pokaż się", które wynikało z biedy, mimo której i tak należało być gościnnym. W dalszym ciągu w polskich domach mówi się "Gość w dom, Bóg w dom". Sycylijczycy, z mojego punktu widzenia, zachowują się tak, jakby chcieli połączyć te 2 powiedzenia w jedno. Mimo biedy, która może nie jest przez nas jadących tam niekiedy tylko na wakacje odczuwalna, dają z siebie wszystko.
Sycylijczyk (lub Sycylijka), który polubi Cię "od pierwszego wejrzenia" da Ci dosłownie wszystko. Traktuje Cię jak członka swojej rodziny, zaprosi Cię do siebie do domu, ugości Cię najsmaczniejszymi tradycyjnymi potrawami, zapozna Cię z najbliższymi, będzie Ci opowiadać najskrytsze historie rodziny nie tylko swojej własnej, ale też i sąsiadów... ogółem rzecz biorąc masz szansę stać się częścią sycylijskiej rodziny i przyjacielem domu. Dla nich w zamian liczy się przyjaźń, szczerość i oddanie. Tak naprawdę nie musisz być milionerem. Wystarczy, że jesteś otwarty, przyjaźnie nastawiony, dzielisz się z nimi tym co masz, wdajesz się w długie dyskusje i traktujesz ich jak swoich - masz na wieki zagwarantowane ich zaufanie. Ale wystarczy Twój jeden fałszywy ruch, który może ich urazić i obrazić. Straciłeś i rodzinę, i przyjaciół. Nie ma zmiłuj... Sycylijczycy są bardzo, ale to bardzo honorowi i mimo, że czasy się zmieniły to nadal daje się zauważyć, że "Bóg, Honor, Ojczyzna" i Rodzina to najważniejsze wartości w życiu prawdziwego Sycylijczyka.


cdn